sobota, 31 stycznia 2015

Post dziękczynny ;p


Po czym poznać, że bobas już wcina coś więcej niż tylko mleko?
Po koszmarnych pomarańczowych  plamach ;/

Drogie Mamy, znacie jakiś dobry środek/ sposób  na plamy z marchewki?

A poza tym u nas nic ciekawego, nadal się leczymy-  wkrótce zaczniemy pod kontrolą lekarza terapię żurawiną i kolejne badania - mam nadzieje, że wreszcie się skończy nasza walka z tą bakterią.

Post dziękczynny - gdyż pragnę podziękować Marzence z bloga Kociołek Meni za cudownie miłą przesyłkę- ciepłe słowo na pocztówce i całe mnóstwo miłych słów w naszych mailach.
Poniżej zdjęcie tego co w paczce było ;) ( foremka do pieczenia i pocztówka ).
Jeśli chcecie poznać przemiłą osobę, która jest też - tak mi się mocno zdaje- cudowną mamą,
a dodatkowo dzieli się na swoim blogu pysznymi przepisami, zajrzyjcie koniecznie TU !


Może mam omamy wzrokowe ale mam wrażenie, że wiosna się zbliża - tak dziś u mnie Słoneczko świeci :)

Ps. Chwalimy się jaki zrobiłyśmy z Hanią prezent z okazji dnia Babci i Dziadka

 

Pozdrawiam Was i ściskam ;***

Kropka

piątek, 23 stycznia 2015

Jak uszyć lalkę -szablony!


Dziś dzielę się z Wami wyszperanymi na http://www.pinterest.com szablonami na uszycie lal i laleczek, piękna sprawa, takie szmaciane lalki wspominam najcieplej ze swojego dzieciństwa i uważam, że takie szyte , mięciutkie są wiele lepsze od Barbie - chociaż o tej plastykowej każda dziewczynka zamarzy , prędzej czy później... niestety ;/

























A dla chłopca może mały Goofy?


Miłego dnia!

Kropka

niedziela, 18 stycznia 2015

Mr. Mint też ma bobaska !


Czas szybko leci dzieci rosną a moje dzieci te stworzone tylko z tkanin też stworzyły swojego miniaturowego potomka- moi dorośli czytelnicy chyba się domyślają jak... ;p

Żarty! :D

Powstał sobie bardzo na raty, w pośpiechu niemałym, przy niejednokrotnym ukłuciu się igłą
taki malutki , bardzo bezpieczny dla bobasków- mały Mr. Mint- który dość szybko zyskał imię Miętosik od miętoszenia rzecz to oczywista ;) 

Hani przypadł do gustu, ledwo go złapała  to już cały był zaśliniony troche bleee troche fujjj
ale myślę sobie :
 ochrzczony  = zaakceptowany 

 Wypierze się , teraz już powoli będą się wybijać ząbki pierwsze więc ślinotok jakby na porządku dziennym u nas.

W moim blogowym świecie coraz więcej młodych mam więc się cieszę, gratuluję i ściskam Was mocno !


Dla Wszystkich rzecz jasna śle buziaki *****

Ps. U mnie za oknem gęste  mleko otula  drzewa , szkoda, że nie mogę nagarnąć do kubka - do kawy by się przydało - dziś od 3:14 na nogach ;)

Miłej niedzieli !

Kropka






niedziela, 11 stycznia 2015

Poród bez ściemy- jak to wyglądało i czy to boli?

http://weheartit.com
Drogie przyszłe młode mamy- może lepiej tego nie czytajcie.... 

Na początek muszę zaznaczyć, że każdy z nas ma inne ciało, inaczej przebiega ciąża i inaczej wygląda poród każdej z nas. 
Ten post to moje przeżycia, moje subiektywne odczucia i mój przebieg porodu.

Nie wiem jak inne młode mamy ale mnie bardzo interesował temat, jak boli poród, jak się zacznie i skąd będę wiedzieć, że to już teraz trzeba jechać rodzić....
Zaliczyłam szkołę rodzenia , warsztaty i było fajnie nie powiem, że nie... ale na pytanie o ból porodowy zawsze padała odpowiedź - DO PRZEŻYCIA...

Ostatni miesiąc ciąży był ciężki , byłam w szpitalu z nadciśnieniem, nie potrafiłam się sama przekręcić z jednego boku na drugi, ciężko było spać, oddychać- w ogóle funkcjonować...

Czekałam na skurcze albo odejście wód płodowych ale nic takiego się nie stało. Ja pojechałam do szpitala tydzień po terminie gdyż miałam trudności z oddychaniem - dziecko bardzo mocno uciskało w przeponę do tego stopnia, że nie mogłam nabrać powietrza - tak to czułam.
Pojechaliśmy zatem do szpitala jakoś ok 17.40, od razu kazali mi się na izbie przyjęć przebrać w piżamę i kapcie- zrobiłam to grzecznie.

Wzięto mnie na sale porodową , podłączyli mnie do aparatu na ciśnienie, kontrolowali tętno dziecka i zaglądano mi regularnie w kroczę - badania rozwarcia to żadna przyjemność, to boli!
Rozwarcie nie postępowało- a ja leżałam tak sobie na sali do 6 rano nie śpiąc ani minuty.
Kazali mi z torbą iść do pokoju i się rozpakować , stwierdzili, że jeśli poród sam się nie rozpocznie podejmą próbę wywołania porodu - w szpitalu na Lutyckiej podejmują 3 próby cało dniowe, każdą próbę oddziela dzień przerwy, jeśli się nie uda to wykonuje się cesarskie cięcie.
Byłam już nastawiona na wywoływanie, nie mogłam usnąć , ćwiczyłam oddechy i liczyłam ,że jednak uda się bez znieczulenia, samymi oddechami gładko przejść poród dla dobra maleństwa.
ok 10:15 zaczęłam czuć regularne bóle podbrzusza , pod sercem i w plecach- pomyślałam sobie, że to są skurcze! Spoko... nie są złe, najpierw co 15 min potem co 10min... było coraz boleśniej, już nie było mi do śmiechu. Złapałam lekarkę na korytarzu , kazała mi iść na 30 min pod prysznic i polewać się po brzuchu i po plecach ciepłą wodą, jeśli skurcze nie ustaną to mam się zgłosić i trafię na porodówkę.
Tak też było, wróciłam do pokoju, wezwałam tatusia Hani, informując go, że to już i ma się pospieszyć bo pewnie szybko pójdzie- tak byłam nastawiona pięknie i optymistycznie , mimo narastającego bólu.
Chwilę później już byliśmy na porodówce, rozwarcie 5cm , wody nie odeszły, czekamy i liczymy co ile skurcze...
Każdy skurcz bolał coraz mocniej ale oddychałam i nie było jeszcze tragedii, trwało to kilka godzin jakoś osiem ;/ ból zaczął się nie do zniesienia , z trudem wykonywałam oddechy- próbowałam to robić dla dobra Hani by się dotleniała , by było dobrze ale już nie mogłam poprosiłam o mocniejsze środki przeciwbólowe- dostałam wszystko co możliwe- ból nie ustawał i nie malał. 
Nie miałam siły krzyczeć , po woli traciłam orientacje co się dookoła mnie dzieje,przyszła lekarka i przebiła mi błonę płodową, dopiero wtedy odeszły wody, oceniono rozwarcie 7,5cm , kazali mi się przekręcić na bok, ból który wtedy przyszedł można określić jako agonalny.
Potrafiłam jedynie, powiedzieć do Tomka , "przepraszam ale nie wytrzymam, kocham cie, zajmij się Hanią" , potem pamiętam jak mówiłam jedynie ciągiem " nie nie nienienienienienienienienie..."
Przyszło nagle dużo ludzi w białych fartuchach, kazali coś podpisać, chwilę później byłam już na sali operacyjnej, w szczytowych skurczach kazali siedzieć i się nie ruszać bo muszą się wkuć do znieczulenia zewnątrz-oponowego, udało się jakoś dopiero za 4 może 5tym razem.
W sumie myślałam ,że i tak umrę , potem przestałam czuć ból i całą resztę poniżej talli.
Czułam rozciągania i szarpania, po chwili zobaczyłam małe sine coś, nie płakało- to ona? To Hania, czekałam na ten krzyk.. w końcu się udało, zapłakała , potem już była spokojna , umyli ją zbadali , dali mi ją tylko pocałować w czółko i wywieźli z sali.
Mnie musieli jeszcze poskładać, pozaszywać i odstawić na sale intensywnej opieki poporodowej.
Czucie w nogach odzyskałam późno w porównaniu do tego, że niektóre panie już wstawały a były operowane po mnie a ja nawet nóg nie czułam. Już przychodziły czarne myśli ale się rozwiały gdy przyszło uczucie mrowienia w stopach.
Dalej to już tylko lejąca się krew po nogach na podłogę, ogromny ból brzucha przy każdym ruchu- naprawdę ogromny! 
Nieprzespane kolejne 3 doby z malutkim płaczącym dzieckiem, problemy z laktacją , nieporadność i reszta przeżyć związana z połogiem.


Pierwsze tygodnie też nie były bajką, zwłaszcza, że chciałam sama się zajmować Hanią
 gdyż uważałam, że dziecko najbardziej potrzebuje mamy w tym stresującym dla siebie okresie.

Reasumując :

Daliśmy radę!

Człowiek nie wie ile jest w stanie przeżyć do czasu aż przyjdzie mu urodzić dziecko!!!

Jak określić ból porodowy, do czego go porównać by zrozumieli go mężczyźni i kobiety które jeszcze  nie rodziły? Podjął się tego zadania pewien neurolog - powiedział wyobraź sobie, że nagle , w jednym momencie, łamie się w twoim ciele 20 kości naraz!

Mamy mówią, że tego się potem nie pamięta , chyba troszkę kłamią skubane ;p

Kochane są mamy te nasze i my mamy i tylko my i one wiedzą i rozumieją to przeżycie
koszmarnie cudowne bym rzekła. ;)

Miłej niedzieli Kochani  !

Buziaki ;***

Ps. Klikając OPUBLIKUJ , pomyślałam sobie.... zrobiłam to! Napisałam o tym! Ufff naprawdę potrzebowałam o tym napisać , podzielić się tym. Wybaczcie zatem jeśli forma dość chaotyczna, pisaniu towarzyszyły nie małe emocje ;*

sobota, 10 stycznia 2015

Jak uszyć męską muszkę ? !



Trafiłam na bardzo fajny DIY na wykonanie muszki męskiej, która równie dobrze sprawdzi się jako elegancki dodatek dla kobiety ;)

Całe wykonanie krok po kroku znajdziecie klikając TU , wygląda na nie takie znowu trudne :)

Ja bardzo lubię nosić koszule więc może przy czasie pomyśle o takiej muszce dla siebie , a Wy ubrałybyście muszkę ? 

Ściskam Was Kochani , nie złapcie żadnego wirusowego paskudztwa - pogoda straszna brrrr

Pozdrawiam 

Kropka

środa, 7 stycznia 2015

Nigdy więcej takich świąt!!!

Nie wiem od czego tu właściwie zacząć ;/ Kto nie lubi czytać o złych i przykrych sprawach niech dalej nie czyta. 
Wybaczcie ale muszę to z siebie wyrzucić !!!

Hania biedulka została źle zdiagnozowana, i gdybyśmy sami nie wykonali pewnych badań dziecko by się prawdopodobne znalazło w szpitalu z odwodnienia....

Bo skoro dziecko ma notoryczne biegunki- to musi mieć nietolerancje laktozy!!!! 
Lekarka wypisała specjalne mleko- właściwie to nie mleko tylko zastępczy środek dietetyczny - ohydny i cuchnący..... NUTRAMIGEN

Ratując sytuacje sami przeszliśmy na mleko przeciwbiegunkowe na którym jesteśmy już ponad miesiąc.... Sami zdecydowaliśmy o tym by wykonać szczegółowe badania kału- które jak twierdziła pani dr są zbędne- bo dziecko ma nietolerancje laktozy i jak to młodzi rodzice przy pierwszym dziecku , przesadzamy i panikujemy!

Z badań wyszło, że dziecko o dziwo nie ma żadnej nietolerancji laktozy- tylko zostało zarażone bakterią coli. Prawdopodobnie dostała ją w ośrodku zdrowia przy wizycie związanej ze szczepieniem, przy którym pielęgniarka wbiła Hani w rączkę całą igłę jak to sama stwierdziła aż do kości po czym strzykawka wytrysła na nas i poczęstowano nas 90% zawartości wirusów!!!- ale to już zupełnie inna historia, niewykluczone też, że bakterię złapała na oddziale noworodkowym w szpitalu ;/

Wracając do leczenia, z wynikami badań poszliśmy do pani dr która wielce zdziwiona, że to bakteria zapisała dziecku ZINNAT- antybiotyk od którego 1 na 10 osób ma zatrważające skutki uboczne!  

Tak więc na same święta z nowym lekiem pełni nadziei i ufności podaliśmy antybiotyk... dziecku nasiliły się biegunki..., dostała podwyższonej temperatury a na koniec , w wigilie obudziła się z takim krzykiem że wezwaliśmy karetkę... która odmówiła przyjazdu - do 3 miesięcznego dziecka- bo skoro jest wydolne oddechowo to sami mamy sobie podjechać do szpitala.....

Poznań?- cudowne miasto pełne zrozumienia i miłości to pacjenta!!!!

Odstawiliśmy antybiotyk, lekarka zapisała to samo co zinnat tylko w zastrzyku- wariatka!
No więc zmieniliśmy kolejnego lekarza....
Wykonujemy badanie biologiczne kału- na same badania wydaliśmy już około 1tys zł, na antybiotyki, mleko przeciwbiegunkowe i probiotyki już nawet nie zliczę...

Dziecko nadal cierpi...

Święta? Zdążyliśmy mieć tylko choinkę , nawet ładne drzewno się udało kupić w tym roku. 




Sylwester Hania jakoś zniosła ale kolejne dwa dni musiała się odnajdywać po wybiciu z rytmu przez wybuchające petardy. 
Ja raczej nie sypiam za dużo, chodzę jak zombi i czekam na wyniki badań, powinny być dziś. I dostanie nowy antybiotyk i znowu strach ;(
Ona jest jeszcze taka malutka ....


Tak się cieszę, że ten okropny 2014 rok sobie poszedł !!!!!

Wszystkim Wam życzę by ten Nowy był o wiele lepszy! ;*

Buziaki *****

Kropka