niedziela, 11 stycznia 2015

Poród bez ściemy- jak to wyglądało i czy to boli?

http://weheartit.com
Drogie przyszłe młode mamy- może lepiej tego nie czytajcie.... 

Na początek muszę zaznaczyć, że każdy z nas ma inne ciało, inaczej przebiega ciąża i inaczej wygląda poród każdej z nas. 
Ten post to moje przeżycia, moje subiektywne odczucia i mój przebieg porodu.

Nie wiem jak inne młode mamy ale mnie bardzo interesował temat, jak boli poród, jak się zacznie i skąd będę wiedzieć, że to już teraz trzeba jechać rodzić....
Zaliczyłam szkołę rodzenia , warsztaty i było fajnie nie powiem, że nie... ale na pytanie o ból porodowy zawsze padała odpowiedź - DO PRZEŻYCIA...

Ostatni miesiąc ciąży był ciężki , byłam w szpitalu z nadciśnieniem, nie potrafiłam się sama przekręcić z jednego boku na drugi, ciężko było spać, oddychać- w ogóle funkcjonować...

Czekałam na skurcze albo odejście wód płodowych ale nic takiego się nie stało. Ja pojechałam do szpitala tydzień po terminie gdyż miałam trudności z oddychaniem - dziecko bardzo mocno uciskało w przeponę do tego stopnia, że nie mogłam nabrać powietrza - tak to czułam.
Pojechaliśmy zatem do szpitala jakoś ok 17.40, od razu kazali mi się na izbie przyjęć przebrać w piżamę i kapcie- zrobiłam to grzecznie.

Wzięto mnie na sale porodową , podłączyli mnie do aparatu na ciśnienie, kontrolowali tętno dziecka i zaglądano mi regularnie w kroczę - badania rozwarcia to żadna przyjemność, to boli!
Rozwarcie nie postępowało- a ja leżałam tak sobie na sali do 6 rano nie śpiąc ani minuty.
Kazali mi z torbą iść do pokoju i się rozpakować , stwierdzili, że jeśli poród sam się nie rozpocznie podejmą próbę wywołania porodu - w szpitalu na Lutyckiej podejmują 3 próby cało dniowe, każdą próbę oddziela dzień przerwy, jeśli się nie uda to wykonuje się cesarskie cięcie.
Byłam już nastawiona na wywoływanie, nie mogłam usnąć , ćwiczyłam oddechy i liczyłam ,że jednak uda się bez znieczulenia, samymi oddechami gładko przejść poród dla dobra maleństwa.
ok 10:15 zaczęłam czuć regularne bóle podbrzusza , pod sercem i w plecach- pomyślałam sobie, że to są skurcze! Spoko... nie są złe, najpierw co 15 min potem co 10min... było coraz boleśniej, już nie było mi do śmiechu. Złapałam lekarkę na korytarzu , kazała mi iść na 30 min pod prysznic i polewać się po brzuchu i po plecach ciepłą wodą, jeśli skurcze nie ustaną to mam się zgłosić i trafię na porodówkę.
Tak też było, wróciłam do pokoju, wezwałam tatusia Hani, informując go, że to już i ma się pospieszyć bo pewnie szybko pójdzie- tak byłam nastawiona pięknie i optymistycznie , mimo narastającego bólu.
Chwilę później już byliśmy na porodówce, rozwarcie 5cm , wody nie odeszły, czekamy i liczymy co ile skurcze...
Każdy skurcz bolał coraz mocniej ale oddychałam i nie było jeszcze tragedii, trwało to kilka godzin jakoś osiem ;/ ból zaczął się nie do zniesienia , z trudem wykonywałam oddechy- próbowałam to robić dla dobra Hani by się dotleniała , by było dobrze ale już nie mogłam poprosiłam o mocniejsze środki przeciwbólowe- dostałam wszystko co możliwe- ból nie ustawał i nie malał. 
Nie miałam siły krzyczeć , po woli traciłam orientacje co się dookoła mnie dzieje,przyszła lekarka i przebiła mi błonę płodową, dopiero wtedy odeszły wody, oceniono rozwarcie 7,5cm , kazali mi się przekręcić na bok, ból który wtedy przyszedł można określić jako agonalny.
Potrafiłam jedynie, powiedzieć do Tomka , "przepraszam ale nie wytrzymam, kocham cie, zajmij się Hanią" , potem pamiętam jak mówiłam jedynie ciągiem " nie nie nienienienienienienienienie..."
Przyszło nagle dużo ludzi w białych fartuchach, kazali coś podpisać, chwilę później byłam już na sali operacyjnej, w szczytowych skurczach kazali siedzieć i się nie ruszać bo muszą się wkuć do znieczulenia zewnątrz-oponowego, udało się jakoś dopiero za 4 może 5tym razem.
W sumie myślałam ,że i tak umrę , potem przestałam czuć ból i całą resztę poniżej talli.
Czułam rozciągania i szarpania, po chwili zobaczyłam małe sine coś, nie płakało- to ona? To Hania, czekałam na ten krzyk.. w końcu się udało, zapłakała , potem już była spokojna , umyli ją zbadali , dali mi ją tylko pocałować w czółko i wywieźli z sali.
Mnie musieli jeszcze poskładać, pozaszywać i odstawić na sale intensywnej opieki poporodowej.
Czucie w nogach odzyskałam późno w porównaniu do tego, że niektóre panie już wstawały a były operowane po mnie a ja nawet nóg nie czułam. Już przychodziły czarne myśli ale się rozwiały gdy przyszło uczucie mrowienia w stopach.
Dalej to już tylko lejąca się krew po nogach na podłogę, ogromny ból brzucha przy każdym ruchu- naprawdę ogromny! 
Nieprzespane kolejne 3 doby z malutkim płaczącym dzieckiem, problemy z laktacją , nieporadność i reszta przeżyć związana z połogiem.


Pierwsze tygodnie też nie były bajką, zwłaszcza, że chciałam sama się zajmować Hanią
 gdyż uważałam, że dziecko najbardziej potrzebuje mamy w tym stresującym dla siebie okresie.

Reasumując :

Daliśmy radę!

Człowiek nie wie ile jest w stanie przeżyć do czasu aż przyjdzie mu urodzić dziecko!!!

Jak określić ból porodowy, do czego go porównać by zrozumieli go mężczyźni i kobiety które jeszcze  nie rodziły? Podjął się tego zadania pewien neurolog - powiedział wyobraź sobie, że nagle , w jednym momencie, łamie się w twoim ciele 20 kości naraz!

Mamy mówią, że tego się potem nie pamięta , chyba troszkę kłamią skubane ;p

Kochane są mamy te nasze i my mamy i tylko my i one wiedzą i rozumieją to przeżycie
koszmarnie cudowne bym rzekła. ;)

Miłej niedzieli Kochani  !

Buziaki ;***

Ps. Klikając OPUBLIKUJ , pomyślałam sobie.... zrobiłam to! Napisałam o tym! Ufff naprawdę potrzebowałam o tym napisać , podzielić się tym. Wybaczcie zatem jeśli forma dość chaotyczna, pisaniu towarzyszyły nie małe emocje ;*

16 komentarzy:

  1. Mnie poród czeka planowo za 2 miesiące. Mam nadzieję, że podołam. Pani Położna w szkole rodzenia powiedziała ostatnio, że dawka bólu jaką dostajemy jest taka, abyśmy mogły ją przetrwać. Ja z reguły uważam się za twardą osobę, staram się nie pokazywać, że boli, że cierpię. Na razie jeszcze poród mnie nie rusza. Mam nadzieję, że pójdzie gładko. Chociaż wiem, że każda na to liczy a potem życie weryfikuje nasze oczekiwania i plany :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie jest tak jam mówisz, w szpitalu poznałam kobiety które rodziły lekko i szybko i takie których poród trwał prawie dwa dni w bólu i okropnych mękach. Mój poród nie był jak ze snu, ale liczę się i z tym , że zakończenie mogło być dużo gorsze. Z tą granicą bólu to bywa różnie, ja też uważałam się za przyzwyczajoną do bólu i nie panikującą - ale poród przekroczył wszystkie moje wyobrażenia na temat skrajnie najgorszego bólu.
      Więc przekonasz się jak to będzie za 2 miesiące ;) wtedy mi napiszesz jak było ;) Mam nadzieje, że będzie pięknie i nie będzie aż tak bolało.
      Buziaki ;*

      Usuń
  2. O tak, jesteśmy nieświadome, dopóki nie urodzimy. Ja na szczęście naprawdę pozytywnie wspominam mój poród, to co było później, niekoniecznie. Ale ja nie rodziłam w Polsce i gdybym miała zdecydować się na kolejne dziecko, wybaczcie dziewczyny, nigdy nie chciałabym rodzić w Polsce. Tyle barbarzyńskich historii słyszałam, że dziękuję. Ja w Norwegii urodziłam naprawdę po ludzku. Życzę wszystkim polkom, żeby miały szansę urodzić podobnie. Ściskam, Hanula jest śliczna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja słyszałam, że gdy komuna była w Polsce (w tym okresie) to w Niemieckich szpitalach był już luksus i obsługa kobiety po porodzie jak w hotelu. Tak rodziła mama mojej przyjaciółki i za nic w świecie nie chciała by rodzić w Polsce. Też się nasłuchałam różnych historii o porodach i szpitalach , o tym jak się traktuje kobiety, o tym jak oszczędza się na cesarkach i na siłę zmusza do porodu naturalnego nawet gdy tętno dziecka skrajnie spada ... i dzieci rodzą się niedotlenione. Jednym słowem coś strasznego. To co jest nie do pomyślenia w innych krajach Europy u nas jest na porządku dziennym. A na miłą opiekę i uśmiech położnych można jedynie zasłużyć łakociami , kawkami, bądź kopertą .... z resztą z lekarzami podobnie- temat rzeka ...
      Dziękuję i również ściskam ;*

      Usuń
  3. No to mnie nastraszyłaś... chociaż wiem, że każda inaczej odczuwa poród i ma inny próg bólu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest bardzo indywidualna sprawa, więc się nie ma co nakręcać - urodzisz i z głowy ;) Potem już tylko pierwsze 6miesięcy niedosypiania się i będzie dobrze - ponoć ;p No dobra już Cię nie straszę ;) Buziaki ;*

      Usuń
  4. Z założenia wszystko ma być pięknie, naturalnie itd. Życie ma jednak swoje scenariusze. Najważniejsze, że dobrze się skończyło :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak ! zdecydowanie masz rację, nie ważne ile trzeba się wycierpieć, najważniejsze, że nasz skarb urodzi się cały i zdrowy ;) Buziaki *

      Usuń
  5. Biduloo! Kurcze poród to tak bardzo indywidualna sprawa, każdy, dosłownie każdy inaczej to znosi. Sama znam kilka mam co rodziły bez znieczulenia (ja miałam znieczulenie, bo skurcze mi się zatrzymały przy 2 cm rozwarciu, po 3 dobach), i nieraz zastanawiam się jak one dały radę. Ale np. moja teściowa urodziła dwójkę dzieci, i pierwszy poród ją w ogóle nie bolał. Mówi, że nie rozumiała czemu te baby tak się drą... to dopiero zastanawiające, co? Dobrze, że napisałaś, będzie Ci teraz łatwiej. Brawo dla dzielnej mamy! Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurcze ale masz teściową bólo-odporną - taka to pożyje ;p Fajnie , że są kobiety które mogą ten narodziny swoich dzieci- przeżyć w piękny naturalny sposób ;) szczerzę zazdroszczę!!!!
      Buziaki ;*

      Usuń
  6. Kropeczko współczuję przeżyć związanych z porodem. Miałam podobnie ale opisywać nie będę, w końcu każda z nas już rodząca wie jak to było :)
    W każdym razie dałaś radę, a twoja kochana Haneczka jest twoim wynagrodzeniem, szczęściem na które możesz spoglądać każdego dnia :)
    Trzymaj się dzielna kropeczko :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenko dziękuję, rozumiem dlaczego nie chcesz do tego wracać , masz całkowitą rację- dziecko sprawia, że warto! Buziaki ;*

      Usuń
  7. Oj Kropeczko, dobrze że z siebie te wspomnienia wyrzuciłas, ciarki mnie przechodza na samo wspomnienie... Niech się hania dobrze teraz chowa!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wydaje mi się, że z pierwszym dzieckiem było gorzej z bólem. Chociaż bolało tak samo.To wytrzymać było gorzej. Ja nie miałam wcale znieczulenia. Żadnego. Jakoś dałam radę i nie umarłam, ale przy drugim porodzie wspierałam się na ramieniu mojego męża tak mocno, że mu pogryzłam koszulkę ;-) No, jak mnie zszywali bez znieczulenia to trochę się w...łam. Ale gorzej zniosłam badanie, kiedy nie wiadomo dlaczego doszło u mnie do krwotoku (ani mowy nie było o tym przy wypisie). Po porodzie kolejne badanie... dogłębne i długie i... szkoda gadać. Psychicznie nastawiona byłam na poród i ból, a to co później to już było ponad moje siły. Ale jakoś dałam radę. Teraz do szpitala chyba wołami będą mnie musieli zaciągnąć, obojętnie czego wizyta będzie dotyczyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak badania.... dogłębne to koszmar ale i konieczność ;/ jednak lekarze mogliby być nieco delikatniejsi. Chociaż na ruchliwej porodówce to chyba wpadają w rutynę i robią już większość czynności mechanicznie wrrr
      O ja też do szpitala dopiero w chwili bezpośredniego zagrożenia życia - wcześniej mnie wołami nie zaciągnie nikt ;/
      Buziaki ;***

      Usuń

Bardzo lubię czytać komentarze, pod swoimi wypocinami, dzięki temu możemy się lepiej poznać i wiem, że ktoś to jednak czyta - to naprawdę miłe uczucie!!!